Zgodnie z powszechnym przekonaniem, włoskie wpływy kulinarne zaczęto w Polsce odnotowywać wraz z pojawieniem się w 1518 roku królowej Bony. Owszem, to ona sprowadziła do Polski ogrodników zakładających liczne sady i ogrody, a także spopularyzowała kalafiory, szpinak, pomidory, fasolkę szparagową, brokuły, seler, pietruszkę, pory, kapustę i sałatę. Nie znaczy to jednak, że wcześniej nie były one nad Wisłą w ogóle znane. Już w XII wieku duchowni, pielgrzymi, studenci, artyści i kupcy podróżowali między Polską a Italią, poznając obce potrawy i artykuły spożywcze. Należy również pamiętać, że kiedyś klimat na terenie naszego kraju był znacznie cieplejszy - uprawiano tu między innymi winorośl czy bakłażany, zwane gruszkami miłosnymi.
Do zasług Bony należy sprowadzenie włoskich kucharzy, którzy zaszczepili w polskiej kuchni pewne wzorce, jednak i tutaj trzeba być ostrożnym, mówiąc o jakiejś wielkiej rewolucji kulinarnej. Rzeczywiście, w dworskim jadłospisie pojawiły się makarony i więcej warzyw, złagodzono smak niektórych tradycyjnych potraw oraz zaczęto powszechniej pić wino, jednak dla polskiego podniebienia kuchnia włoska jawiła się jako zbyt wykwintna. Jeszcze Wacław Potocki w wierszu Bankiet włoski narzekał, że uczta wydana przez pewnego Włocha była nie tylko ilościowo skromna, ale przede wszystkim dziwaczna, a miejscami nawet obrzydliwa.
Związki kuchni włoskiej i polskiej podtrzymywane były do XVII wieku dzięki intensywnym kontaktom handlowym, jednak potem w naszej kuchni zaczęły królować wzorce francuskie. Dopiero w XX wieku tak naprawdę zaobserwować można powrót na polskie stoły dań kojarzących się z Italią, ale i to początkowo głównie za sprawą amerykanizacji naszej kultury po zmianie ustroju. To w Stanach Zjednoczonych bowiem zostały najpierw rozpowszechnione w zmienionej na potrzeby amerykańskie postaci - niemające wiele wspólnego z oryginalną włoską kuchnią makarony z sosami czy pizza. Dania te otworzyły jednak Polakom drogę do poznawania "na nowo" południowych potraw. Nie tylko smak ziół, czosnku, pomidorów, parmezanu i oliwy, ale także prostota przyrządzania potraw zdobywają uznanie w ich kuchniach.
Wciąż niestety powszechne zdaje się być przekonanie, że można ugotować prawdziwie włoskie danie, wykorzystując w tym celu szereg lokalnych zamienników czy produktów zaledwie naśladujących te włoskie, zakupionych w supermarkecie. Ba, zdarzają się i tacy, którzy pierwszy lepszy makaron z torebki zalany wrzątkiem i polany ketchupem śmią nazywać spaghetti! Tiramisu z proszku, zastępowanie parmezanu tartym żółtym serem czy oliwy z oliwek olejem rzepakowym, to tylko kilka z grzechów przeciwko kuchni Italii. Na szczęście wciąż rośnie świadomość Polaków w tej dziedzinie. Zaczynają oni zwracać większą uwagę na jakość składników, ale także na przykład odróżniać rodzaje makaronów, doceniać znaczenie dobrze dobranego sera i świeżych ziół czy pogłębiać swą wiedzę na temat kuchni włoskiej, która przecież nie jest zjawiskiem jednolitym. Każdy wszak region Italii, zróżnicowanej choćby pod względem geograficznym, charakteryzuje się własnymi tradycjami kulinarnymi i sobie tylko właściwymi potrawami. BC